Enter your keyword

sobota, 18 marca 2017

O tym jak to jest prowadzić podwójne życie.

Długo to we mnie dojrzewało, ta myśl, to poczucie, że prowadzę dwa życia. Pogodzenie się z tym faktem trwało kilka lat. Kosztowało mnie to wiele pracy. Teraz otwarcie mogę powiedzieć, że lubię moje podwójne życie, nawet sobie je chwalę i nie zamieniłabym go na żadne inne.
Jak to się stało, że zaczęłam wieść podwójne życie? W prosty sposób. Zgodziłam się i już. Było to w Mediolanie na jakimś urokliwym mostku, w urokliwy wieczór, on powiedział do mnie:

“Kocham Cię, i będę Cię kochał, więc zostań moją żoną. Obiecuję, że będzie Ci ze mną dobrze”.

Po czym stworzyliśmy rodzinę. Później on zaczął swoją pracę, a ja zaczęłam prowadzić podwójne życie. Potem pojawiło się pierwsze dziecko, później drugie, a ja wiodłam dalej swoje dwa życia.  
Taki układ nie jest żadną tajemnicą. Kiedy go nie ma, mam swoje życie, ja i dzieci. Jestem wtedy niejako samotną matką z dwójką dzieci. Mamy swoje zasady, swoje umowy i swoje zwyczaje. Dzieci wiedzą, że mama musi ogarnąć swoje obowiązki i taty.
Kiedy Wodzu wyjeżdża wskoczenie w tryb samotnej żony jest ciężkie.  Zajmuje mi to zazwyczaj dwa tygodnie. To czas kiedy trzeba przestawić się na inne myślenie. Trzeba wskoczyć w ubranie robocze, przestawić budzik na wcześniejszą godzinę i wbić sobie do głowy, że 21:00 to dopiero początek wieczoru. Dzieci też przechodzą czas adaptacji do nowej sytuacji.
Jakiś czas chodzimy jak nie w swojej skórze ale to na szczęście przejściowe i wiemy, że taki czas, smutku i tęsknoty jest niezbędny.  Bez niego nasza rodzina nie funkcjonowałaby zdrowo.

Kiedy nastaje czas powrotu i jesteśmy znów rodziną 2+2, z tzw. “tatą stacjonarnym”, wtedy wchodzę w drugie moje życie. Życie z facetem. Co, przyznam szczerze, bywa trudne. Gdy już człowiek ma swoje przyzwyczajenia i rytm dnia ciężko jest zdjąć te wygodne buty. Podczas gdy Wodzu jest w domu,  mogę sobie pozwolić na nie pamiętanie o wielu rzeczach, ponieważ On przejmuje wiele moich obowiązków. Umiejętność przekazywania obowiązków, bez konieczności nadzorowania, też wymagała mnie wiele pracy.
Trochę nam zajęło zanim nauczyliśmy się tego,  jak ma wyglądać nasze życie, kiedy jesteśmy wszyscy razem. Jedno wyklarowało się bardzo szybko, komunikacja. Musimy się ze sobą komunikować otwarcie, żeby nie trwonić czasu i energii na niepotrzebne kłótnie i fochy.

Moje życie biegnie szybko, nieporównywalnie szybko do przeciętnego, stacjonarnego życia, dwojga ludzi z dziećmi lub bez. Te ciągłe wyjazdy i powroty mocno nakręcają trybiki naszej rodziny. Staram się łapać każdą wspólną chwilę i maksymalnie wykorzystać ten czas, bo mam świadomość, że pomimo tego,  iż  mam dwa życia to w sumie mam go tylko pół. Taki to paradoks właśnie.

Wpis ten jest wstępem do cyklu o życiu, o samotnej żonie i życiu z marynarzem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne